sobota, 9 kwietnia 2016

Dlaczego Polska powinna wypowiedzieć konkordat

Zgadzam się z poglądem zaprezentowanym w jednym z wywiadów przez prof. Osiatyńskiego, że Polska powinna wypowiedzieć konkordat. Uprzywilejowana pozycja Kościoła Katolickiego sprawia, że religia oparta w założeniach na miłości bliźniego codziennie ustępuje miejsca instytucji ferującej wyroki, ziejącej jadem, nienawiścią i zemstą. Polska wolna od konkordatu będzie państwem cieplejszym i przyjaźniejszym. Kościół stałby się zwykłym podmiotem życia publicznego, a nie uprzywilejowaną w państwie i prawie instytucją. Negatywne skutki przyjęcia konkordatu widać dopiero po latach. Najbardziej w przypadku ofiar pedofilii. Uznanie, że Kościół nie jest zobowiązany do zgłaszania przestępstw natury moralnej organom ścigania, bo ma swoje procedury, było karygodnym błędem. Jesteśmy na prostej drodze do tego, by Polska stała się państwem wyznaniowym. Klauzula sumienia jest wykorzystywana przez episkopat oraz środowiska prawicowe jako oręż w wojnie o stworzenie w Polsce państwa wyznaniowego, w którym prawo państwowe jest podporządkowane prawu bożemu, rozumianemu jako nakazy Kościoła katolickiego. Wcale nie tak nieprawdopodobne rozszerzenie klauzuli sumienia na inne niż lekarskie zawody może spowodować, że sądy zaczną orzekać wyroki o obrazę uczuć religijnych. Już przecież administracja publiczna odwołuje spektakle, bo nie podobają się one hierarchom. Ostatnia zaś antyaborcyjna akcja Kościoła jasno pokazuje, że oszołomieni hierarchowie dopiero się rozpędzają. Czas więc zakończyć ten chocholi taniec. Nowy rząd wyłoniony w kolejnych wyborach parlamentarnych, po nieuchronnej, mam nadzieję, porażce PiS-owskiej dobrej zmiany, powinien przeciąć ten ropiejący wrzód. Może wtedy hierarchowie kościelni nabiorą stosownej pokory. Oby.

piątek, 8 kwietnia 2016

Czy w spółkach Skarbu Państwa mogą pracować tylko oszołomy?

W trakcie jednej z dyskusji na FB użyłem określenia "oszołomy" na zwolenników klerykalizacji państwa, w tym drakońskiego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Oczywiście był to pewien skrót myślowy odwołujący się do tradycyjnego, przez lata, postrzegania klerykalnych środowisk prawicowych zwanych tu i ówdzie również "moherami". Do tej pory tego typu epiteciki były przez tychże, czasami słusznie, pokazywane jako objaw lekceważenia sporej części społeczeństwa. Teraz jednak "oszołomieni" władzą zwolennicy dobrej zmiany idą dalej, znacznie dalej. Do tego stopnia, że aktualni prominentni menedżerowie jednej ze spółek Skarbu Państwa pozwalają sobie na publiczne wyrazy satysfakcji z takiego oto powodu, że ich przeciwników uwolniono od konieczności znoszenia "oszołomów" w miejscu pracy, czyli przekładając na język polski, że wywalono ich z pracy po prostu. Super! Jakiż z tego wniosek? Ano taki, że w czasach dobrej zmiany w spółkach Skarbu Państwa pracować mogą tylko oszołomy. O tempora, o mores!- chciałoby się krzyknąć w ślad za Cyceronem.